Czy istnieje miejsce idealne na wyjazd na narty z dziećmi? Odpowiedź nie jest taka oczywista.
Niektórzy z was zastanawiają się, szczególnie przed pierwszym wspólnym wyjazdem na narty, czy warto jest zapłacić więcej i wybrać ośrodki w Austrii lub we Włoszech. A może dzieciom wystarczy to, co proponują znacznie bliższe polskie, czy słowackie ośrodki?
Do tej pory wypróbowaliśmy już chyba wszystkie warianty wyjazdów narciarskich (początek sezonu, koniec sezonu, wyjazdy studenckie, przy stokach, z dojazdem, w domkach, w hotelu, w wynajętym pokoju ;), z apartamentami rezerwowanymi przez pośrednika, uff sporo tego było).
Przerobiliśmy nawet wyjazd pod tytułem ,,narty w Alpach samolotem" raz, gdy nasz syn miał 9 miesięcy. Niestety z powodu kosztów i dość skomplikowanego planowania takiego wyjazdu już więcej tego nie powtarzaliśmy.
Oprócz wieku i potrzeb dzieci (o tym w dalszej części wpisu) ważny był wybór terminu wyjazdu szczególnie wówczas, gdy nasze dzieci nie chodziły jeszcze do szkoły. Dlaczego? o tym przeczytacie poniżej.
Po pierwsze: termin wyjazdu
Nasze wyjazdy na narty z dziećmi można podzielić na te ,,przed szkołą" i te, które organizowaliśmy gdy Piotrka zaczął obowiązywać kalendarz roku szkolnego z ustalonymi terminami ferii zimowych.
I powiem wam, że zanim Piotruś stał się pierwszakiem było o wieeeele łatwiej.
Zwykle obserwowaliśmy prognozy pogody, tak, by trafić na świetne warunki śniegowe i słońce. Zakwaterowania też szukaliśmy w ostatnim momencie, dopasowując się do urlopu. I to działało. I ceny były niższe. I , co najważniejsze, nie było kolejek do wyciągów!
Dzięki temu, że śledziliśmy prognozy pogody, mieliśmy i słońce i śnieg, plus brak kolejek do wyciągów właśnie na polskich stokach, między innymi w Białce Tatrzańskiej. Polecamy drewniane domki ,,Wiocha" w Białce Tatrzańskiej poza głównym sezonem!
Z naszego pobytu, gdy Gusia miała 2 latka, a Piotruś 6, byliśmy bardzo zadowoleni.
Gdy Piotrek zaczął chodzić do szkoły, musieliśmy organizować nasze wyjazdy na narty właśnie w ferie. I wówczas zaczęliśmy wybierać ośrodki słowackie i czeskie na przykład Wielką Raczę, Chopok i Donovaly. Dlaczego nie polskie?
Ci z was, którzy jeżdżą na nartach, czy desce doskonale zdają sobie sprawę z tego, co dzieje się na polskich stokach w czasie ferii zimowych. Większość biur podróży, szkół narciarskich, czy firm proponujących zorganizowany wypoczynek dla dzieci organizuje wyjazdy na ferie zimowe właśnie w polskie góry. Z oczywistych powodów (blisko i taniej) ruch na polskich stokach w czasie ferii zimowych się zauważalnie zwiększa, co zazwyczaj oznacza kolejki do wyciągów i niezliczone szkółki narciarskie zjeżdżające grupami, lub stojące na stokach.
wskazówka: Jeżeli wasze dzieci to przedszkolaki, warto jest sprawdzić terminy ferii dla wszystkich województw i tak wybrać wasz termin, by nie kolidował z feriami. Możecie to zrobić na przykład tu : terminy ferii 2020
Po drugie: warunki na stokach
Nie oszukujmy się, wyjazd na ferie do ośrodków w Polsce, na Słowacji, czy w Czechach to nerwowe przeglądanie prognoz pogody i modlenie się, by nie przyszło ocieplenie i deszcz. To prawda, zdarzają się zimy, kiedy mocno sypie i warunki w Polsce są doskonałe. Ubiegły sezon (2018/2019) był tego dowodem. Ale to nie jest reguła.
Naprawdę nie ma nic gorszego niż padający śnieg z deszczem i szarobure chmury codziennie przez cały narciarski wyjazd, na który często czeka się cały rok. Przeżyliśmy to i na Słowacji i w Czechach. Przemoczone kurtki po kilku zjazdach, przetarcia do ziemi na stoku, kamienie wyłażące tu i tam...
Alpy to zupełnie inna kategoria, płacisz więcej, ale przynajmniej wiesz, czego się spodziewać. Wiesz, że ten śnieg po prostu będzie. Choćby na lodowcu, gdzieś w okolicy, ale zawsze będzie.
Tak więc jeżeli liczą się dla was warunki
śniegowe, ilość, rodzaj i przygotowanie tras, jeżeli cieszą was szerokie
trasy i bezkolejkowe wjazdy - wybierzcie Alpy.