""

11/11/2018

Tatry: łatwe szlaki dla starszych dzieci

Tatry: łatwe szlaki dla starszych dzieci
Dolina Pięciu Stawów i Morskie Oko

Lubimy młode góry. Często wracamy na tatrzańskie szlaki, by podziwiać ostre granie, urwiska, skaliste podejścia i by cieszyć oczy niesamowitymi widokami. W zasadzie to od ponad 20 lat tak wracamy i ... nie jesteśmy wyjątkiem. 

W tym wpisie pokażę wam jeden ze szlaków, który przeszliśmy jesienią, a który pozwoli wam zobaczyć znane, piękne widokowo miejsca w Tatrach, a jednocześnie odejść trochę od innych turystów i…trochę się zmęczyć, a nie tylko przespacerować. 

Dowiecie się ile czasu musicie przeznaczyć na wędrówkę, ocenicie, czy wasze dzieci dadzą sobie radę i zobaczycie, czy chcecie zrobić wersję ,,rozszerzoną," czy pozostaniecie przy wersji klasycznej.  

Łatwe szlaki w Tatrach

Ale zanim opiszę wam trasę naszej wędrówki kilka słów o tym, dlaczego warto jest zrezygnować z bardzo łatwych szlaków. Jak wiecie z roku na rok w Tatry przyjeżdża coraz więcej turystów. Z jednej strony to dobrze, że tyle osób chce aktywnie spędzać czas wędrując po górach, ale z drugiej strony coraz trudniej przez to znaleźć w Tatrach ciche i mało uczęszczane szlaki.

W ostatnich latach wędrówka łatwym szlakiem w Tatrach szczególnie w wakacje i ciepłe jesienne weekendy, oznacza wielu towarzyszących wam turystów wokół. Z przykrością patrzę na zachowanie niektórych z nich -  bardzo głośne rozmowy, śmiechy, rechoty, wrzaski, piski, tym głośniejsze, że normą stały się wyjazdy w kilka zaprzyjaźnionych rodzin. 

Najpopularniejsze i zarazem najłatwiejsze szlaki w Tatrach to te wzdłuż dolin kończące się w schronisku. W moim odczuciu absolutnym numerem jeden wśród turystów przyjeżdżających w Tatry po raz pierwszy jest droga do Morskiego Oka, później jest Dolina Kościeliska, a następnie Dolina  Chochołowska. Są to tak łatwe, spacerowe szlaki, że przejdą je i emeryci i przedszkolaki.

Następne chętnie wybierane, łatwe szlaki, tym razem takie, na których jest różnica wysokości  to:
- szlak do Murowańca i dla chętnych wyżej na Kasprowy Wierch
- szlak do schroniska na Hali Kondratowej i dla bardziej wytrzymałych na Giewont

Część osób wybiera jeszcze łatwą opcję, w której wjeżdża kolejką na Kasprowy Wierch i później schodzi sobie do Murowańca, a potem aż do Kuźnic.  



Klasyka wśród tatrzańskich szlaków: 
Dolina Pięciu Stawów przez Dolinę Roztoki. 

Moja propozycja dla tych z was, którzy mają zapał i chęć, by spędzić z dziećmi w górach cały dzień,  to szlak do Doliny Pięciu Stawów. Szlak ten jest moim zdaniem bezpieczny, a widokowo naprawdę świetny. Przeszliśmy go z Piotrkiem (wtedy 11-latkiem) jesienią.

Powiem więcej, przeglądając nasze archiwalne zdjęcia znalazłam zdjęcie 4 i pół letniego Piotrusia na tym właśnie szlaku! Zupełnie tego nie pamiętałam, bo wtedy zostałam z 2 miesięczną córeczką w domu. Pewnie gdybym była wtedy z mężem i synkiem miałabym spore wątpliwości, czy aby ten szlak nadaje się na wędrówkę z maluchem.

Oczywiście 4latek nie przeszedł szlaku w całości na własnych nogach, ale też przypuszczam, po obejrzeniu zdjęć i charakterze małego Piotrusia, że nie został tylko ,,wniesiony" . 

Tak więc jeżeli rodzic ma doświadczenie i jest kondycyjnie przygotowany na podchodzenie z nosidłem i  dźwiganie dziecka, gdy te się zmęczy, szlak ten można pokonać nawet z młodszym dzieckiem.

Wskazówka:  szlak ten przeszliśmy jesienią, przy idealnej pogodzie. Góry, a szczególnie Tatry, wiosną, czy zimą to zupełnie inna bajka i inaczej trzeba się przygotować

Pisząc, że szlak do Doliny Pięciu Stawów przez Dolinę Roztoki, jest dosyć łatwy, nie mam na myśli ,,łatwy – spokojnie wejdziesz tam w klapkach, ” a raczej ,,łatwy – nie będziesz z dziećmi przechodził nad przepaścią, podciągał się w górę po kamieniach, czy korzystał z zamontowanych łańcuchów do asekuracji przejścia.” 

Jeżeli jednak jeszcze nigdy nie chodziliście po górach z dziećmi, może to być wyzwanie, szczególnie jeżeli chodzi o odległość do pokonania - w krótszej wersji jest to 18,6 km a w dłuższej plus 4km wspinania się na przełęcz i zejścia z niej. 

Szlak do Doliny Pięciu Stawów przez Dolinę Roztoki nie jest typowym, spacerowym szlakiem dolinką, bo startujecie z wysokości 1100m n.p.m.(Wodogrzmoty) a musicie dojść do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów na wysokości 1672 m n.p.m. 


A teraz czas na konkrety: odległości i czas przejścia

Start: Łysa Polana  Cel: Dolina Pięciu Stawów  Koniec: Łysa Polana
Szczegóły: Łysa Polana – Wodogrzmoty Mickiewicza - Dolina Roztoki – Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów –  Świstówka Roztocka– zejście do Morskiego Oka - koniec na Łysej Polanie
Odległość:
Wariant łatwiejszy Palenica - schronisko w Dolinie Pięciu Stawów –Palenica  18,6 km

Moim zdaniem to dosyć duża odległość dla młodszych dzieci. Jednak dla dzieci, które już chodziły po innych górach i dla dzieci >9lat nie jest to odległość nie do pokonania.

Wariant trudniejszy Palenica –Dolina Pięciu Stawów – Świstówka - Morskie Oko - Palenica (nasza trasa). Tu mówimy już o dystansie około 20 km. Sama asfaltówka z  Morskiego Oka do Palenicy ma 8km. 
Czas przejścia:
Wariant łatwiejszy 6h15min
Wariant trudniejszy 7h30min


Etap 1. Palenica Białczańska – Wodogrzmoty (2,8km)
czas według znacznika na szlaku 55min
nasz czas 40min

Ten fragment jest łatwy, po asfalcie. Ze starszymi dziećmi pokonacie ten dystans normalnym tempem w około 40 minut, dzieci nie są jeszcze zmęczone, idzie się łatwo. Ci z was, którzy mają bardzo dobrą kondycję, ten fragment przejdą szybkim tempem nawet w 20 minut.


 
Etap 2. Wodogrzmoty – Dolina Roztoki – schronisko w Dolinie Pięciu Stawów (6,5km)
czas według mapy: 2h05 szlak czarny lub 2h20min szlak zielony

Nasz czas  z 11-latkiem, zielonym szlakiem, z dłuższą przerwą przy Siklawie to około 3h
Na początku szlak jest jeden. Po 1h25 marszu Doliną Roztoki dojdziecie do rozwidlenia na szlak zielony i czarny. 

Oba szlaki prowadzą do Doliny Pięciu Stawów. Możecie pójść szlakiem zielonym (nasza trasa) co zajmie wam jeszcze około godziny, albo szlakiem czarnym, stromo po schodach, co, według mapy, zajmie wam 40minut. Nie sugerujcie się kolorem, czarny kolor szlaku nie oznacza poziomu trudności.



Etap 3.  Dolina Pięciu Stawów – Świstówka Roztocka – asfaltówka do Morskiego Oka (4,1km)
czas: 1h50min
z opcją dodatkową 10 minut asfaltem, jeżeli chcecie przejść do schroniska nad Morskim Okiem.

Etap 4. powrót asfaltem Morskie Oko – Palenica Białczańska około 8km (2h05min)

Alternatywny powrót:  tylko 20minut asfaltówką do Włosienicy skąd odjeżdżają fasiągi. Stąd możecie zjechać wozem za ,,drobną” opłatą 30zł od osoby (również dzieci powyżej 3 lat, październik 2018)

Szlak do Doliny Pięciu Stawów i Morskiego Oka zaczyna się na Palenicy Białczańskiej, gdzie możecie dojechać busem, lub autem. Palenica Białczańska to popularne miejsce na rozpoczynanie górskiej wędrówki ze względu na bardzo dobry dojazd z Zakopanego. Dodatkowo dla zmotoryzowanych są parkingi, na których można zostawić auto na cały dzień. Koszt parkowania na Łysej Polanie za cały dzień to 30 zł (2020) 

UWAGA: latem 2020 ze względu na koronawirusa wprowadzono internetową rezerwację miejsc parkingowych na Palenicy Białczańskiej. Wszystkie informacje znajdziecie na stronie TPN tutaj: parkowanie w TPN

Wskazówka: jeżeli  dojeżdżacie busem i zaczynacie i kończycie wędrówkę w Palenicy musicie dobrze wyliczyć czas, by wieczorem zastać jeszcze jakieś busy, które zabiorą was z powrotem. W sezonie, gdy jest dużo turystów, busy stoją i do przysłowiowego ostatniego chętnego, chociaż warto się upewnić u kierowcy, o której będzie ostatni kurs.

Dojazd samochodem da wam niezależność jeżeli chodzi o godzinę powrotu, ale musicie liczyć się z trudnościami w znalezieniu miejsca do zaparkowania. Aby mieć pewność, że uda wam się zaparkować na jednym z bliskich parkingów w sezonie, lub w słoneczne weekendy jesienią, musicie być w Palenicy jak najwcześniej. Po 8.00 w sezonie i podczas dobrej pogody w weekendy, możecie mieć już problemy ze znalezieniem miejsca do zaparkowania.

Wskazówka: gdy parkingi na Palenicy Białczańskiej i na Łysej Polanie się zapełnią, pozostaje wam szukać miejsca do parkowania wzdłuż drogi, a aut może być naprawdę sporo. W październikowy, słoneczny weekend samochody były zaparkowane na ponad kilometrowym odcinku. 

My zaparkowaliśmy na Łysej Polanie, 10 minut asfaltem od kas na Palenicy Białczańskiej. Jak zwykle  przy doskonałej pogodzie przy kasach robią się długie kolejki. 10-20 minut oczekiwania to standard. W kasie kupiliśmy bilety wstępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Bilet jednodniowy dla dorosłych to 5zł dla dzieci 2,5 zł, można płacić kartą.



Ceprostradą do Morskiego Oka

Po przejściu bramek za kasami razem z rzeszą innych turystów ruszyliśmy dalej.
Szczerze, to miałam wrażenie, że uczestniczymy w jakimś exodusie. Ludzie z wózkami, z kijkami do Nordic Walking, z dziećmi w przeróżnym wieku, rozkrzyczani nastolatkowie, grupy znajomych rodzin głośno się nawołujące, wszyscy niosący plecaki i plecaczki różnej wielkości. 




Ciekawostka: Asfaltowy szlak do Morskiego Oka jest naprawdę bardzo popularny i nazywany jest ceprostradą. Określenie ceper nie cepr!(l.mn. cepry) to w góralskiej gwarze określenie każdego, kto góralem nie jest. I jest to określenie, można powiedzieć, lekceważące. Także jeżeli przypadkiem usłyszycie, że: Takie ceny to tylko dla ceprów to nie myślcie, że to najniższa możliwa cena.
 
Początkowo ,,ceprami” nazywano pracowników kolejowych, budowlanych i innych, którzy zarobkowo przyjeżdżali na Podhale z innych regionów. W okresie międzywojennym, określenie ceper nabrało negatywnego wydźwięku. Ceprami zaczęto nazywać kompletnie nieprzygotowanych do wędrówki pseudoturystów wychodzących w Tatry. Również i teraz doświadczeni turyści górscy używają określenia: cepry, mówiąc o osobach chodzących w góry bez podstawowych umiejętności, tzw. ,,niedzielnych" turystów. 

Około pół godziny później doszliśmy do wejścia do Doliny Roztoki i nasze drogi się rozeszły. 80% rozgadanych turystów ruszyło dalej w stronę Morskiego Oka, a my skręciliśmy w Dolinę Roztoki i … tu zrobiło się spokojniej. Zupełnie jakbyś z ruchliwej ulicy w centrum miasta przeniósł się na spokojną podmiejską uliczkę.  

wskazówka: wejście do Doliny Roztoki znajduje się kilkadziesiąt metrów za Wodogrzmotami Mickiewicza i zaczyna się stromym podejściem. Wodogrzmotów Mickiewicza nie da się przegapić, są przy asfaltowej drodze do Morskiego Oka, jest tabliczka i w sezonie jest zawsze sporo ludzi.



Dolina Roztoki: praktyczne wskazówki

* Szlak przez Dolinę Roztoki poleciłabym raczej dla starszych dzieci (powyżej 8/9 lat) bo na ścieżkach jest sporo kamieni, często luźno poukładanych, sporo jest też podchodzenia. Młodsze dzieci też sobie poradzą, ważne jest by miały dobre buty, towarzystwo i chęci.


Do Piątki czyli Doliny Pięciu Stawów poszliśmy tylko z Piotrem, naszym 11 letnim synem. Wiedzieliśmy, że Agusia (7lat) bez towarzystwa innych dzieci w jej wieku  będzie nam marudzić i ociągać się na szlaku. Nie skakała z radości, gdy planowaliśmy wyjście w góry, więc zostawiliśmy ją pod opieką babci i dziadka.

Pewnie gdybyśmy szli razem z córką, wrócilibyśmy z Doliny Pięciu Stawów do Palenicy i nie zdecydowalibyśmy się na przejście do Morskiego Oka. To jednak byłoby spore wyzwanie dla naszej 7 latki, głównie ze względu na dużą odległość.

* Szlak przez Dolinę Roztoki jest widokowo ładny, ale  ponieważ słońce w październiku jest nisko, długo szliśmy w cieniu.



* Dzieci może zaciekawić ,,połamany las” - wiatrołom, kilkaset połamanych drzew. Może to być tzw. ciekawy punkt podczas waszej wędrówki. Dzieci potrzebują jakiegoś bardziej konkretnego celu, a najlepiej kilku, by chętniej maszerować. O wiele lepiej brzmi: ,,Idziemy zobaczyć ,,połamany las”” niż ,,Idziemy zobaczyć dolinę Roztoki”




wskazówka: jeżeli chcecie zająć młodsze dzieci ciekawą historią opowiadaną podczas wędrówki, wyszukajcie streszczenie/przeczytajcie Rogasia z Doliny Roztoki Marii Kownackiej.

* Na szlaku przez Dolinę Roztoki nie ma toalet (ostatnie Toi Toie przy Wodogrzmotach Mickiewicza, potem dopiero schronisko) nie ma drewnianych stołów i ław, koszy na śmieci i mam nadzieję, że to się nie zmieni. O wiele przyjemniej jest przysiąść na kłodzie drzewa, czy pniu i nie widzieć wypełnionych po brzegi koszy na śmieci.
Podstawa to dobre buty

Na końcowym etapie wędrówki macie dwie możliwości dotarcia do celu. Czarny szlak (40min) stromo pod górę po ułożonych kamieniach, albo dłuższy, prawie godzinny szlak zielony (55min)

Ten dłuższy odcinek jest moim zdaniem przyjemniejszy i ciekawszy dla dzieci, bo mija się Wielką Siklawę, największy wodospad  w Polsce, mający około 70 metrów. Jednak to właśnie tam musicie przejść po kamieniach i głazach, które mogą być mokre i śliskie.

Nie ma przepaści, czy ostrych stromizn, ale przewrócić się łatwo szczególnie po deszczu jeżeli ma się słabe buty i niekoniecznie świetną kondycję. Z dzieckiem w nosidle raczej nie ryzykowałabym przejścia szlakiem zielonym, ale wypowiadam się jako osoba, która z dziećmi na szlaku jest wyjątkowo ostrożna.



Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów

Gdy dotarliśmy do schroniska przekonaliśmy się, że słońce w Tatrach przyciąga jak magnes – nie pamiętam, bym kiedyś tu widziała tylu turystów.  Takie widoki kojarzę raczej z Murowańcem (schronisko pod Kasprowym Wierchem) dosyć popularnym wśród turystów i wycieczek szkolnych miejscem. Ale Dolina Pięciu Stawów? 

Jedno jest pewne : dzieci poniżej 5 lat i  rodziców z nosidłami można było policzyć na palcach. Dlaczego? Moim zdaniem, by dziecko bezpiecznie wnieść w nosidle na plecach do Doliny Pięciu Stawów trzeba mieć naprawdę dobrą kondycję, a dla dzieci <5 to jednak za duża odległość, by wejść o własnych siłach, a podejście od Morskiego Oka jak i od Zawratu nie nadaje się na samodzielne wejście dla małych dzieci.

Przełęcz Zawrat to łańcuchy, a podejście od Morskiego Oka to długa wspinaczka, bez ekspozycji, ale jednak za ciężko dla młodszych dzieci, które w górach bywają okazjonalnie.
Menu w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów zaskoczyło mnie swoją …nowoczesnością. To już nie te klimaty, kiedy w górskim schronisku można było dostać tylko kwaśnicę, gulasz i kiełbasę. Teraz wybór jest jak w restauracji, przy zamówieniu dostaje się beeper, możesz sobie posiedzieć na zewnątrz, a beeper zacznie migać, gdy twoje zamówienie będzie gotowe. Światowo się zrobiło…

Nie zapomnijcie o latarkach!

Gdy dotrzecie do Doliny Pięciu Stawów koniecznie zorientujcie się ile macie czasu, by przed zmrokiem zejść z dziećmi z gór. Szczególnie jeżeli nie macie czołówek, czy latarek. Dlaczego jest to tak ważne, by zejść ze szlaku przed zachodem słońca? 

W październiku słońce zachodzi między 18.30 a 19.00 i teraz wyobraźcie sobie, że nagle robi się niesamowicie ciemno, a przed wami jeszcze spory kawał drogi w dół. Schodzenie po kamieniach, w ciemności, szczególnie, gdy już jesteście zmęczeni po całym dniu może się skończyć większym, lub mniejszym urazem. 

Jeżeli nie planujecie przejścia dalej do Morskiego Oka, a będziecie wracać tym samym szlakiem przez Dolinę Roztoki to naprawdę polecam wam tak zaplanować waszą wędrówkę, by po dojściu do Doliny Pięciu Stawów i odpoczynku w schronisku wspiąć się wyżej, by zobaczyć dolinę w całej okazałości. Ładne widokowe punkty znajdują się na szlaku na Świstówkę i na szlaku na Zawrat od Doliny Pięciu Stawów. Samo podejście na Zawrat od strony Doliny Pięciu Stawów to 1h40min, ale widoki są wspaniałe na całym podejściu i nie musicie dochodzić aż na przełęcz.

wskazówka: część bardziej doświadczonych osób właśnie przez Zawrat będzie wracać w dół, by skończyć wędrówkę w Kuźnicach. Jeżeli wam też wpadnie do głowy pomysł, by przejść przez Zawrat z dziećmi i wrócić szlakiem przy Czarnym Stawie Gąsienicowym, to podpowiem wam, że po drugiej stronie Zawratu jest stromo, są łańcuchy i raczej przydałoby się mieć doświadczenie w schodzeniu, które jest w takich miejscach trudniejsze niż wchodzenie. Jeżeli macie doświadczenie to z nastolatkami możecie spróbować wrócić tym szlakiem.

Alternatywna droga powrotu: przez Świstówkę do Morskiego Oka

My nie mieliśmy dużego zapasu czasu, ale mimo wszystko, znając możliwości naszego 11 letniego syna, postanowiliśmy nie wracać Doliną Roztoki, a wybraliśmy dłuższy szlak przez Świstówkę do Morskiego Oka.

Gdy wybieracie taki wariant powrotu, znowu powtarzam, ważne jest by po zmroku znaleźć się już na asfaltowej drodze od Morskiego Oka do Palenicy. Po ciemku powrót asfaltem nie jest tak ryzykowny, jak schodzenie po kamieniach szlakiem w lesie.

Ale uprzedzam otwarcie, że jeżeli nie macie kondycji to taki szlak powrotny da się wam we znaki. Szlak nie jest trudny, ale męczący, zejście jest długie i wymagające, szczególnie jeśli już przeszliście 9 kilometrów przez Dolinę Roztoki i 2km na przełęcz. Idealnie byłoby zarezerwować nocleg w schronisku w Pięciu Stawach i wówczas powrót przez Świstówkę do Morskiego Oka byłby znacznie łatwiejszy, ale zakładam, że nie chcecie wędrować z plecakami. 

Szlak z Doliny Pięciu Stawów na przełęcz Świstówka jest bardzo malowniczy, to stamtąd zobaczycie piękne widoki na Dolinę Pięciu Stawów. Nam udało się nawet zobaczyć Pieniny po drugiej stronie, bo widoczność była rewelacyjna.



Zejście do Morskiego Oka może być trudne dla osób słabych kondycyjnie. To  szlak główne po kamieniach. Dodatkowo nachylenie jest spore, więc dzieci mogą zbiegać i skakać po kamieniach, co może być niebezpieczne. Dlatego tak ważne są dobre buty.


wskazówka: po przejściu szlaku z Piątki do Morskiego Oka mogę powiedzieć jedno: zdecydowanie nie chciałabym podchodzić od strony Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów z plecakiem, czy nosidłem. Szlak w tę stronę może wykończyć.

Do asfaltówki dotarliśmy późno, bo około 18.00 i uznaliśmy, że nie odbijamy już do schroniska nad Morskim Okiem. To jednak dodatkowe 10-20 minut. Jeżeli jednak uda wam się zejść o rozsądnej porze spacer i odpoczynek w Morskim Oku pozytywnie was naładuje przed długim powrotem asfaltówką w dół do Palenicy Białczańskiej. 

Powrót z Morskiego Oka do Palenicy to odcinek ponad 8km, co prawda ciągle w dół, ale jednak, gdy przeszliście z Doliny Pięciu Stawów to macie już sporo kilometrów ,,w nogach.”

Szczerze mówiąc to nie pałam sympatią do tej asfaltówki. Bez sensu wydaje mi się chodzenie po górach asfaltem, ale…gdy Piotrek był niemowlakiem też raz zabraliśmy go do Morskiego Oka w gondoli, więc rozumiem dlaczego ludzie wybierają ten szlak. 

Jeżeli po przejściu z Doliny Roztoki do Morskiego Oka uznacie, że powrót, jeszcze co najmniej godzinny, asfaltową drogą jest ponad siły waszych dzieci możecie zapłacić góralom i pokonać tę odległość fasiągiem. *
Fasiągi swój przystanek mają na Włosienicy to jest około 1 i pół kilometra od Morskiego Oka.

*Tutaj warto się zastanowić nad zasadnością wwożenia wszystkich turystów fasiągami do Morskiego Oka. Rozumiem, że są osoby starsze, które nigdy nie doszłyby samodzielnie do Morskiego Oka, a chciałyby zobaczyć to miejsce w Tatrach. Jednak dla mnie jest to nieporozumienie, gdy ludzie tak po prostu płacą by wwieźć się do schroniska i wrzucić zdjęcia na Instagram. Jak dla mnie totalne nieporozumienie. Tym bardziej, że nikt nie kontroluje tego jak eksploatowane są konie i jakie jest nieprzekraczalne obciążenie fasiągu..smutne to...

wskazówka: fasiągi to, w gwarze góralskiej, wozy do przewożenia turystów. Również musicie zdążyć przed zmrokiem, bo fiakrzy (górale powożący fasiągami) kończą przewozy, gdy zrobi się zupełnie ciemno. W październiku była to 18.30-19.00 . W czerwcu, lipcu  sierpniu, czyli latem wozy powinny kursować do 21.00. Ceny przewozów są ustalane indywidualnie przez fiakrów. 

Taki ,,luksus” powrotnego przejazdu fasiągiem w październiku to 30zł od każdej osoby, również dzieci. W sezonie jest to nawet 50zł. Jedynie dzieci do lat 3 przewożono za darmo. Zresztą ceny przewozów nie są ustalane odgórnie. Płatność oczywiście gotówką.




Nam udało się niemal na styk dotrzeć do asfaltówki przed zmrokiem. Później wracaliśmy w zapadających ciemnościach, ale wygodnie, bo asfaltem. 

ważna informacja: w okresie od 1 grudnia do 15 maja szlak z Morskiego Oka na Świstówkę  jest zamykany, ze względu na ogromne zagrożenie lawinowe. 

Jeżeli przeszliście ten szlak z dziećmi (lub bez) koniecznie podzielcie się w komentarzu waszymi wrażeniami!  Aby wasz komentarz był opublikowany, na końcu zostawcie swoje imię, lub nick!

Na koniec zostawiłam listę stron, gdzie znajdziecie więcej wartościowych informacji: 
1.    Długość szlaku, przewyższenia (ikonka gór w prawym dolnym rogu) i czas obliczycie tu:
mapa turystyczna
2.    Opisy innych szlaków w Tatrach, ze zdjęciami i komentarzami osób, które te szlaki przeszły
http://natatry.pl/szlaki
3.    Już chyba dokładniej nie da się opisać tego szlaku, polecam
https://gorydlaciebie.pl/wyprawy/dolina-pieciu-stawow-polskich/
oraz
http://i-tatry.pl/wycieczka-dolina-pieciu-stawow/

9/21/2018

Paryż z dziećmi w jeden dzień

Paryż z dziećmi w jeden dzień
Duże miasta, czy metropolie, które przeżywają wieczne, turystyczne oblężenie najchętniej omijałabym szerokim łukiem, ale czasem trzeba, a nawet powinno się, zrobić wyjątek, szczególnie gdy chodzi o miasto takiego formatu jak Paryż.

To prawda, zwiedzanie każdego dużego miasta z dziećmi stanowi wyzwanie, bo,  jak wiecie, dzieci mają zupełnie inne priorytety i gdy na szali położycie Luwr i plac zabaw w parku, lub interaktywne centrum nauki to…wiadomo co wybierze większość dzieciaków. 

Jak więc pogodzić wasze oczekiwania z potrzebami waszych dzieci, szczególnie gdy macie tylko jeden dzień, by zwiedzić Paryż? 

Jak trafiliśmy do Paryża...



Wracając z naszego wakacyjnego road tripu po północnej Francji,  postanowiliśmy przeznaczyć jeden i pół dnia właśnie na Paryż. To bardzo krótko, jednak wystarczająco, by zorientować się jak to w tym Paryżu jest.

Przyznam się wam, że do zwiedzania Paryża się nie przygotowałam, bo nie sądziłam, że zdecydujemy się tam zatrzymać w szczycie sezonu turystycznego. Miałam tylko jeden wieczór, by znaleźć w sieci jakieś sensowne wskazówki na temat tego, co warto zobaczyć i jak się po Paryżu poruszać. 

Nasz oldskulowy przewodnik w formie książkowej na niewiele się przydał, bo ilość zabytków, muzeów i galerii była przytłaczająca. W zasadzie potrzebowalibyśmy co najmniej tygodnia, by zobaczyć wszystkie paryskie zabytki, nie mówiąc już o innych atrakcjach i ciekawych miejscach w Paryżu.

Poszukując informacji odkryłam, że ilość stron i blogów ze wskazówkami i relacjami ze zwiedzania Paryża jest naprawdę imponująca. Niestety powoduje to też pewien chaos, bo wartościowe strony z informacjami praktycznymi giną w gąszczu fotorelacji i zachwytów nad tym, jak to pysznie smakuje croissant z kawą.

Najważniejszy jest dobry plan


Nie ma czegoś takiego jak spontaniczne zwiedzanie metropolii takiej jak Paryż w jeden dzień i do tego z dziećmi. To po prostu nie działa. By dobrze wykorzystać wasz czas w Paryżu musicie mieć PLAN. 

Nasz plan minimum na jeden i pół dnia zakładał: wejście z dziećmi po schodach na wieżę Eiffla, zobaczenie na żywo Łuku Tryumfalnego i Pól Elizejskich, rejs statkiem po Sekwanie, zwiedzanie katedry Notre Dame i Bazyliki Sacre Coeur na wzgórzu Montmartre. Po doświadczeniach spod wieży Eiffla, o których zaraz przeczytacie, postanowiłam nie zabierać dzieci do Luwru, czy Musée d’Orsay.

Wieża Eiffla (Tour Eiffel) : a może tak po schodach?
gdzie: stacja metra Trocadéro
Założę się, że jeśli zapytacie wasze, nawet małe, dzieci o słynne zabytki Paryża prawie wszystkie wymienią na pierwszym miejscu wieżę Eiffla. Wieża Eiffla jest znakiem rozpoznawczym nie tylko Paryża, ale i całej Francji.  I niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że była zaprojektowana jako budowla czasowa i miała być rozmontowana.

To niesamowite jak zwykła, w sumie niezbyt wyszukana pod względem architektonicznym budowla wzniesiona na Wystawę Światową w 1889, może przyćmić inne paryskie zabytki. Tak więc jeżeli jedziecie do Paryża po raz pierwszy, czy z dziećmi, czy bez, wieża Eiffla bez wątpienia znajdzie się na waszej liście 10 miejsc w Paryżu, których nie możecie pominąć.
Zakładam, że kierując swoje kroki w stronę Wieży Eiffla jesteście przygotowani na tłumy turystów - to jest przecież oczywiste.

Wiele osób po raz pierwszy wybierających się do Paryża, będzie się zastanawiać skąd jest najlepszy widok na wieżę Eiffla. My wybraliśmy Place du Trocadéro, miejsce znane z tego, że to właśnie tam powstaje większość selfies i groupies, czyli turyści, w różnych pozach, fotografują się z wieżą Eiffla w tle.

wskazówka: w słoneczne dni latem trudno jest zrobić tu dobre zdjęcie, bo słońce macie wprost w obiektyw.



Gdy minęło pierwsze wrażenie (wow, wieża Eiffla, naprawdę tu jesteśmy!) spontanicznie postanowiliśmy, że co tam kolejki! Chcemy zobaczyć Paryż z Wieży Eiffla! Może okaże się, że nie będzie tak źle z czasem oczekiwania do kas...
Nasz sprytny plan zakładał, że ustawimy się w kolejce do kasy dla wchodzących po schodach. Założyliśmy (błędnie, sugerując się wpisem na jednej ze stron o Paryżu), że chętnych do wejścia na wieżę po schodach będzie zdecydowanie mniej (komu chciałoby się męczyć) niż chętnych do wjazdu windą, tak więc i hipotetyczna kolejka miała być krótsza. 

Założyliśmy (również błędnie) że kilkadziesiąt osób stojących jedna za drugą pod wieżą Eiffla to musi być kolejka do kas, która rozdzieli się później na tę dla wjeżdżających windą i tę dla wchodzących po schodach. 

Po prawie godzinie czekania, gdy myśleliśmy, że już dochodzimy do kas okazało się, że staliśmy w kolejce… do kontroli!  Przejście przez bramki jak na lotnisku, dokładne sprawdzanie plecaków i toreb, zakaz wnoszenia na przykład szklanych butelek, te które macie musicie wyrzucić (nie ma depozytu) także nie zabierajcie wody, czy soków w szklanych butelkach i nie planujcie lampki szampana na szczycie wieży. 

Po przejściu bramek naszym oczom już pod wieżą Eiffla ukazały się już te właściwe kolejki. To, co widzicie na zdjęciu poniżej tak razy cztery.



Morze głów, kolejki do czterech kas, kolejkowy Armagedon! Kolejka do wejścia po schodach – na co najmniej dwie godziny! Przypomnę wam, że już prawie godzinę staliśmy w kolejce do kontroli. Uznaliśmy, że nie warto marnować czasu, pokręciliśmy się pod wieżą oglądając jej konstrukcję i z ulgą opuściliśmy tłum.

wskazówka: jeżeli bardzo zależy wam (lub dzieciom) na tym, by koniecznie wjechać/wejść na wieżę Eiffla bezwzględnie radzę wam kupić bilety przez internet! I to z wyprzedzeniem.

Możecie to zrobić przez oficjalną stronę pod tym linkiem:
Wieża Eiffla bilety online

By mieć pewność, że dostaniecie bilety na wjazd windą na ostatnie piętro musicie kupić je z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem (wrzesień). Ale pamiętajcie, że teraz jest już poza sezonem.

Latem możecie mieć znacznie większe problemy z zakupem jakiegokolwiek biletu online. Zimą możecie rzeczywiście próbować bez rezerwacji i pewnie będzie mało chętnych do wchodzenia po schodach. Tylko, że gdy temperatury są niskie a wiatr was przewiewa to średnia przyjemność.

Dla tych posiadających bilety zakupione online jest osobne wejście przez bramkę do kontroli, tak więc przynajmniej nie będziecie musieli stać w długiej kolejce przed kolejką właściwą. Oczywiście długie kolejki do kontroli tworzą się w sezonie.

Rejs po Sekwanie
gdzie: nadbrzeże pod wieżą Eiffla

Nasz kolejny sprytny plan zakładał, że rejs po Sekwanie pozwoli nam uniknąć przemieszczania się metrem, a  będziemy mogli obejrzeć słynne paryskie zabytki.

Po odstaniu swojego w kolejce do kas (kolejne 15 minut) i odczekaniu do momentu, gdy zaczną wpuszczać na pokład (kolejne 20 minut) ruszyliśmy w godzinny rejs. 



Po Sekwanie pływa wiele łodzi i wielu przewoźników oferuje swe usługi – ciężko się w tym połapać. Gdybym miała jeszcze raz skorzystać z rejsu statkiem – wybrałabym przewoźnika oferującego możliwość wysiadania/wsiadania przy poszczególnych zabytkach. Zaoszczędziłoby nam to sporo czasu i dodatkowo nie musielibyśmy podróżować mało przyjemnym, bo zatłoczonym, metrem paryskim.

Na zdjęciu możecie zobaczyć, które zabytki mijaliśmy. (czas trwania wycieczki: godzina Sightseeing Cruise) Tak naprawdę dzięki tej wycieczce dokładnie obejrzeliśmy wszystkie słynne ... mosty i nadbrzeże Sekwany. Przepłynęliśmy pod mostem Aleksandra III, zobaczyliśmy budynek L'Assemblee Nationale, Katedrę Notre Dame, Luwr i wieżę Eiffla od strony Sekwany.
Naprawdę brakowało jakiegoś przewodnika, który opowiadałby po angielsku o mijanych zabytkach, przynajmniej nie było go na górnym pokładzie.




Niestety, nasz rejs nie zakładał możliwości wsiadania/wysiadania i w efekcie byliśmy z dziećmi uwięzieni na godzinę na sporym statku o dwóch pokładach. Być może gdybyśmy mieli słuchawki z  nagranymi informacjami o mijanych zabytkach, albo ulotkę z ciekawostkami na temat mijanych miejsc, rejs po Sekwanie byłby ciekawszy i dla nas i dla dzieci.

A tak dzieci po pierwszych piętnastu minutach się po prostu nudziły. Gusia położyła się na moich kolanach i oznajmiła, że idzie spać – dla 7 latki rejs, podczas którego nic się w zasadzie nie dzieje to nuuuuuda.



Mnie ciekawiło paryskie życie na betonowym nadbrzeżu Sekwany, a że była to akurat pora lunchu, na schodach na nadbrzeżu paryżanie i turyści urządzali sobie spotkania konsumując co tam przynieśli z knajpek z jedzeniem na wynos. Jakieś niedobitki po nocnych imprezach spały po prostu na betonie, czy ławce, z bluzą pod głową i czapką na oczach – samo życie.







Po zakończonym rejsie i lunchu postanowiliśmy zobaczyć Łuk Tryumfalny i Pola Elizejskie.

Łuk Triumfalny (Arc de Triomphe) : w poszukiwaniu polskich akcentów
gdzie: stacja metra Rondo de Gaulle (Charles de Gaulle- Étoile)


Łuk Triumfalny jest kolejnym po wieży Eiffla charakterystycznym zabytkiem Paryża, a ponieważ jest tak rozpoznawalny –  pełno jest tu turystów. Niektórzy z nich z narażeniem życia wychodzą na środek (sic!) ulicy pomiędzy jeżdżące auta, by pstryknąć sobie fotkę – no naprawdę podziwiam ich determinację.



Łuk Triumfalny jest pośrodku ronda de Gaulla, tak więc gdy już tam dotrzecie wokół ,,wyspy” na której znajduje się Łuk, po rondzie będą bez przerwy jeździć auta. Będziecie mogli przekonać się dlaczego w Paryżu warto wybrać komunikację miejską zamiast własnego auta. 

Na inskrypcjach na Łuku Triumfalnym warto poszukać polskich akcentów: w oczy rzuca się nazwisko Poniatowsky, ale postarajcie się znaleźć i inne nazwy i nazwiska! Świetne zadanie dla dzieci.



wskazówka: gdy chcecie zobaczyć panoramę Paryża z promieniście rozchodzącymi się drogami od Ronda de Gaulle’a kupcie wcześniej (przez internet) bilet na Arc de Triomphe

Tłum z Notre Dame
gdzie: stacja metra  Saint-Michel Notre-Dame



I tu również nie byliśmy zaskoczeni widząc tłumy, ale na szczęście okazało się, że kolejka do wejścia, tak naprawdę kolejka do kontroli (security check) porusza się bardzo szybko. 

Nie czekaliśmy dłużej niż 15 minut. Wnętrza katedry Notre Dame w Paryżu są wyjątkowe, ale…jest to dla mnie niepojęte, że w środku katedry jest spory SKLEP! Normalnie dewocjonalia pełną parą. Coś, co dla mnie zupełnie kłóci się z głównym przeznaczeniem kościołów.

Po zwiedzaniu Katedry dzieci nam się zbuntowały, duch w narodzie upadł i jedyne pytanie, które ciągle powracało brzmiało: kiedy pójdziemy w końcu na jakiś plac zabaw, albo na lody, albo do parku. Tak więc na szybko wyszukaliśmy najsłynniejszy park Paryża, czyli…

Ogrody Luksemburskie (Jardin du Luxembourg)

Według mapy Ogrody Luksemburskie znajdują się w odległości prawie półtora kilometra od Katedry Notre Dame. Ostatnie nasze odczucia po przejażdżce metrem były podobne do tych, które mogłyby mieć  sardynki w puszce, gdyby wcześniej nie zostały pozbawione życia (ha ha) Tak więc zagłosowaliśmy za pokonaniem trasy między katedrą a Ogrodami pieszo. 




Jeżeli myślicie, że w Ogrodach Luksemburskich znajdziecie miejsca odosobnione, gdzie w otoczeniu zieleni będziecie napawać się spokojem to nie liczcie na zbyt wiele. Ogrody Luksemburskie są miejscem, gdzie chętnie przychodzą paryżanie i ci z dziećmi i ci po pracy. Ciekawym pomysłem są metalowe krzesełka ustawiane w różnych konfiguracjach po parku. Można sobie przysiąść i poczytać. A z tą ,,zielenią" to bym nie przesadzała, szczególnie latem. Widok taki jak poniżej to raczej norma, a nie wyjątek.



Gdy dotarliśmy do Ogrodów Luksemburskich od razu skierowaliśmy się w tę część, gdzie miał być zlokalizowany plac zabaw. 

,,Jest dobrze" pomyślałam sobie, gdy zobaczyłam sporą ilość konstrukcji, zjeżdżalni i innych atrakcji charakterystycznych dla placów zabaw dla dzieci.



,,Jest nieźle" pomyślałam, gdy na tabliczce na jednej z konstrukcji zobaczyłam: tylko dla dzieci powyżej 7 roku życia, czyli znajdzie się i coś dla bardziej wymagających małych wspinaczy.



,,Jest fatalnie" powiedziałam, gdy zobaczyłam jak jakiś mężczyzna zamyka na klucz furtkę na plac zabaw. Nie, naprawdę?? Zamykacie tu w Paryżu place zabaw?? Co jest grane?  Ja rozumiem, że dziś wieczorem Francja gra mecz (Były wtedy mistrzostwa) ale żeby zamykać plac zabaw o 19.00?Latem?? Oczywiście na tablicy godzin otwarcia - puste okienka. No tak, jesteśmy we Francji...



Wiadomość dla wszystkich rodziców turystycznie odwiedzających Paryż z dziećmi: plac zabaw w Ogrodach Luksemburskich zamykany jest o ....(tu musicie sprawdzić online, chociaż znając francuskie nieścisłości między tym co jest online, a właściwymi godzinami otwarcia, to nie liczyłabym na japońską precyzję, czy też niemiecką niezawodność) a co więcej wejście na ów plac jest płatne.

Bardzo to dziwne, bo muzea i galerie są darmowe, a taki plac zabaw w parku, wcale nie jakiś wyszukany, czy rewelacyjny, jest płatny. Nawet dla osoby dorosłej, czyli opiekuna. Ach przepraszam, niemowlaki w wózkach i maluchy do 15 miesiąca życia wchodzą na plac zabaw za darmo.

Gusia, nasza 7 latka, była niepocieszona, ale zgodnie z jej charakterem nie poddała się łatwo. Razem z dwójką francuskich chłopców mniej więcej w jej wieku, postanowiła sforsować płot. No bo przecież to symboliczne ciastko za szybą jest tak blisko, niestety po naszej interwencji nic z tego nie wyszło….Taki fajny plac zabaw, do którego szła przez cały Paryż, a tu proszę 19.00 i koniec pracy. Ach ci Francuzi… 

Tak, w ogromnym skrócie, wyglądał nasz dzień w Paryżu. Szczerze przyznam, że byliśmy wymęczeni. I upałem i tłumami i kilometrami, które przeszliśmy. Czy dopadł nas syndrom paryski? Nie, bo nie mieliśmy zbyt wygórowanych oczekiwań i romantycznych wyobrażeń na temat stolicy Francji. Czy pojechalibyśmy do Paryża jeszcze raz? Tak, ale na pewno nie latem.

wskazówka: jeżeli planujecie połączyć wyjazd do Disneylandu ze zwiedzaniem Paryża proponuję przede wszystkim wybrać termin inny niż lipiec/sierpień. Unikniecie największych tłumów i wysokich temperatur.   

A na koniec ciekawostka:

Wiecie ilu turystów w ubiegłym roku odwiedziło Paryż? Prawie 34 miliony (dokładnie 33 800 000), o 3 miliony więcej niż w 2016. Zamachy terrorystyczne z 2015 i 2016 roku odeszły w niepamięć i ponownie coraz więcej turystów decyduje się na przyjazd (zwykle lot) do Paryża. Zapewne ten rok też będzie rekordowy. Banalne, ale prawdziwe: Paryż jest zatłoczony, a szczególnie zatłoczony jest latem. Musicie się z tym pogodzić, potraktować jako oczywistość i przede wszystkim się na to przygotować, szczególnie jeżeli jedziecie do Paryża z dziećmi.

Już wkrótce przeczytacie  o tym jak nie pogubić się w paryskim metrze i o tym jakie bilety warto kupić będąc w Paryżu. Napiszę też o wzgórzu Montmartre, ciekawych faktach ,,z życia” wieży Eiffla i stronach, które musicie odwiedzić przed wyjazdem do Paryża. 

Wasze komentarze są fantastyczne! Dziękuję za wszystkie i te motywujące i te konstruktywnie krytyczne. Jeżeli chcecie, by wasz komentarz został opublikowany - zostawcie swoje imię/nick na końcu komentarza :) À bientôt!

8/16/2018

Legoland Niemcy, czy Dania?

Legoland Niemcy, czy Dania?
Zwykle gdy wyruszamy z dziećmi w dłuższą, wakacyjną trasę, szukamy po drodze miejsc-przystanków, w których moglibyśmy zatrzymać się na dwa, lub trzy dni.

W ubiegłym roku tym przystankiem stał się Legoland w Günzburg.  Tak naprawdę to nie byłam pewna, czy to dobry pomysł.. Nasza 7 letnia córka była w idealnym wieku na wizytę w Legolandzie, ale Piotrek miał już 11 lat i obawiałam się, że atrakcje w Legolandzie mogą wydać mu się trochę nudne.

Postanowiliśmy jednak zaryzykować, wierząc, że przecież klocki Lego podobają się dzieciom bez względu na wiek.  i... okazało się, że dobrze wybraliśmy!


wejście główne Legoland Billund


To fakt, nie jest łatwo zachować tę świeżość spojrzenia i oceny, gdy już raz coś się przeżyje. Zazwyczaj patrzy się na kolejne doświadczenie porównując je do tego pierwszego. 
 
A my już w Legolandzie byliśmy i to właśnie w Danii w Billund. (O duńskim Legolandzie możecie przeczytać w osobnych wpisach) W Billund dzieciom bardzo się podobało, ale tak jak pisałam, były wtedy młodsze. Dlatego zastanawiałam się, czy spodoba im się tak samo i w Gunzburg?

W tym wpisie pojawi się więc sporo porównań Legolandu niemieckiego do Legolandu duńskiego, w którym byliśmy z dziećmi podczas naszej objazdówki po Danii. 
 
 
 


8/07/2018

Nasze podróże z dziećmi: Francja

Nasze podróże z dziećmi: Francja
Czy wyjazd do Francji z dwójką dzieci, bez konkretnych rezerwacji noclegowych i bez sztywnego planu zwiedzania może się udać? I to latem?!

To prawda, nie wszystko wyszło nam tak jak zakładaliśmy. Nie każdy camping nam odpowiadał i nie wszystkie miejsca były tak niesamowite jak się spodziewaliśmy, ale bez wątpienia pokazaliśmy dzieciom i sami zobaczyliśmy ładny kawałek Francji.


Gdy wybraliśmy Francję, a konkretnie Normandię, na nasz wakacyjny road trip z dziećmi, słyszeliśmy od znajomych, że to średnio wakacyjny kierunek, że wietrznie, deszczowo i temperatury jakieś takie niskie. Okazało się, że był to jeden z fajniejszych wyjazdów. 
 
Ustalając trasę zostawiliśmy sobie duże pole do improwizacji, nie mieliśmy żadnych rezerwacji, żadnego sztywnego planu podróży i zwiedzania, mieliśmy za to dwa i pół tygodnia urlopu i … przyczepę campingową, która dawała nam 100% pewność dachu nad głową gdziekolwiek byśmy trafili.

Poniżej znajdziecie całą naszą trasę po Francji z krótkimi opisami miejsc, które odwiedziliśmy i z naszymi ocenami w skali 1-6. Nasza skala opiera się tylko i wyłącznie na naszych subiektywnych wrażeniach. Poniżej krótka ,,legenda," czym się kierowaliśmy oceniając miejsca.

nasza ocena
 6 (wyjątkowe) oznacza, że miasto/miejsce wydało nam się na tyle wyjątkowe, że chętnie byśmy tam jeszcze wrócili. Z reguły miejsca, które są przepełnione turystami są przez nas oceniane niżej, nawet jeżeli same w sobie są interesujące.
5 (polecamy) miasta/miejsca, które polecilibyśmy znajomym tam się wybierającym
4 (ok) warto zobaczyć, aczkolwiek jest trochę minusów
3 (nic szczególnego) miasto/miejsce, które nie zrobiło na nas wrażenia
2 (można sobie darować)
1 szczerze to nie sądzę, że tę ocenę kiedykolwiek wystawimy, ale kto wie...

atrakcyjność dla dzieci w skali 1-6
Ocenialiśmy miejsca/parki rozrywki i inne atrakcje/trasy rowerowe pod kątem dzieci (u nas wtedy 7 i 11 lat)



dzień 1

NIEMIECKIE POCZĄTKI
dojazd do Günzburg w Niemczech

2000 kilometrów (1242 mile) tyle mniej więcej wynosiła nasza trasa do Normandii. Odległość spora i zniechęcająca, szczególnie gdy podróżujecie autem z dziećmi. 

Dlatego każdą taką długą podróż dzielimy na krótsze odcinki. Wyznaczamy miejsca na trasie, gdzie zatrzymujemy się na dwa, trzy dni. W tym roku pierwszym punktem na trasie, po 800 kilometrach, był Günzburg w Niemczech.

dzień 2 i 3

LEGOLAND w Günzburg


nasza ocena: 4
atrakcyjność dla dzieci: 4

Z czego słynie Günsburg? Oczywiście z Legolandu! Pomyśleliśmy sobie, że to ostatni moment, by odwiedzić niemiecki Legoland, bo Piotrek miał wtedy już 11 lat. 

Dwa lata wcześniej byliśmy w duńskim Legolandzie w Billund i to był idealny wybór dla 9latka, ale miałam wątpliwości, czy 11latek będzie się równie dobrze bawił na Legolandowych atrakcjach. 

Tak więc, dla porównania, odwiedziliśmy też i niemiecki Legoland.

Wiele osób zastanawia się, czy warto wybrać Legoland niemiecki, czy duński. O różnicach i podobieństwach między Legolandem w Billund i Legolandem w Günsburg przeczytacie pod tym linkiem: Legoland w Günsburg

Trzeciego dnia wieczorem byliśmy już 500 km dalej (i 1300 km od domu) i dojechaliśmy do Strasbourga.

dzień 4

STRASBOURG


nasza ocena: 4
według mnie mocna 4, ale różnimy się w ocenie z mężem, któremu Strasbourg bardzo się podobał 
atrakcyjność dla dzieci: 3




Gdyby nie niesamowita katedra Notre Dame, Strasbourg byłby kolejnym miastem z klasyczną, alzacką starówką z licznymi szachulcowymi domami.  

Petite France, otoczona licznymi kanałami zabytkowa część Strasbourga, nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Była rzeczywiście petite (po francusku: mała)  Fakt jest jednak taki, że w 1988 roku zabytkowa część Strasburga została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. 

Cóż ja zdecydowanie wolę włoskie miasteczka..


dzień 5

STRASBOURG (rano)

FORT SCHOENENBOURG: LINIA MAGINOTA

ocena Piotrka i taty: 5
atrakcyjność dla dzieci (które interesują się wojskowością): 5

W naszym wysłużonym już książkowym przewodniku po Francji znaleźliśmy napisaną drobnym drukiem informację o tym, że około 60 km od Strasbourga, niedaleko miejscowości Schoenenbourg, można zwiedzić schrony i bunkry w Linii Maginota. 

Gratka dla wszystkich interesujących się historią II wojny światowej.


Do Fortu Schoenenbourg udał się tylko Piotrek z tatą. Po powrocie nasz syn stwierdził: ,,Było mega” co w języku nastolatków oznacza, że było nadzwyczaj ciekawie.


Ale nie wszystkim dzieciom zwiedzanie Fortu Schoenenbourg wyda się równie atrakcyjne. 

Piotrek od dawna interesuje się wydarzeniami i bitwami z okresu II wojny światowej i zadziwia mnie znajomością różnych szczegółów odnośnie czołgów, dział i wojskowości. Dlatego jeżeli wasze dzieci również mają podobne zainteresowania – polecamy zwiedzenie bunkrów w Linii Maginota.

Jeżeli natomiast wasze dzieci wolą pluskać się w wodzie - polecam wodny plac zabaw po niemieckiej stronie Renu Wasserspielplatz am Rhein, bardzo fajne miejsce na upalne letnie popołudnie. 

Wodny plac zabaw jest darmowy. W pobliżu znajdują się też odkryte baseny, ale wejście jest płatne.Tak więc podczas gdy Piotrek w polarze zwiedzał z tatą umocnienia w Forcie Schoenenbourg, Agusia pod moją opieką bawiła się wodą.

dzień 6

WINNY SZLAK ALZACKI
nasza ocena: 5
atrakcyjność dla dzieci: 3

Wogezy i alzackie winnice na wzgórzach sprawiały, że nasza podróż nie była ,,widokowo” nudna i monotonna. O ile Strasbourg nie zrobił na mnie większego wrażenia, o tyle niektóre miasteczka alzackie przycupnięte na wzgórzach porośniętych winoroślami były znacznie bardziej malownicze.

Szczególnie w czasie, gdy odbywał się w takim miasteczku lokalny targ – aż żałowałam, że nie mieliśmy więcej czasu, by pokręcić się po wąskich uliczkach i spróbować przysmaków sprzedawanych bezpośrednio ze stoisk. 

wskazówka: Jeżeli zatrzymacie się w Alzacji na dłużej, koniecznie zorientujcie się kiedy i w jakich godzinach odbywają się targi w okolicznych miasteczkach. Warto!



ZAMEK HAUT-KOENIGSBOURG

nasza ocena: 4
atrakcyjność dla dzieci: 4

Przejeżdżając przez Alzację zrobiliśmy krótki przystanek, by obejrzeć zamek Haut-Koenigsbourg.

Haut-Koenigsbourg, podobno najbardziej ciekawy zamek w Alzacji, niedaleko Orschwiller, potwierdza tezę, że tak jak nie szata zdobi człowieka, tak też i okazałe mury nie zawsze skrywają atrakcyjne wnętrza.




Zamek był spalony w 1633 podczas wojny trzydziestoletniej i aż do 1899 roku na wzgórzu stały jego ruiny. Po tym jak zamek przekazano cesarzowi niemieckiemu rozpoczęły się prace restauratorskie. Moim zdaniem świadomość, że większość tego, co widzimy to wynik prac restauratorskich, ujmuje zamkowi uroku.

Może marudzę, ale w zamku w Konigsbourgu nie było nic odkrywczego, a parę zamków już w życiu widziałam.  Kilka komnat z wyposażeniem, poza tym kilka armat i mała ekspozycja średniowiecznego uzbrojenia, mini ogródek warzywny w średniowiecznym stylu przy zamku i to wszystko. (2018) Zwiedzanie było bardzo mało interaktywne. Po prostu przechodziło się z miejsca na miejsce wzdłuż kierunku zwiedzania.


Dzieciom się nawet podobało, cóż, zamków nie zwiedzają jednak codziennie, była to więc dla nich atrakcja, tym bardziej, że spędziły w podróży kilka godzin i potrzebowały dłuższej przerwy.

Muszę przyznać, że ciekawym pomysłem była makieta zamku umieszczona przed murami, dzięki której można było przyjrzeć się budowli w całości.



dzień 7 i 8

dojazd na camping Chateau des Marais i wycieczka rowerowa do Chateau Chenonbourg przed zachodem słońca

CHATEAU CHENONBOURG

nasza ocena: 5
atrakcyjność dla dzieci: 5

Po południu dotarliśmy do Doliny Loary. Zatrzymaliśmy się na campingu Chateau des Marais. Polecamy to miejsce, szczególnie latem i szczególnie jeżeli wasze dzieci lubią baseny ze zjeżdżalniami i rwącą rzeką.

Camping ten ma jeszcze jedną zaletę. W odległości kilku kilometrów znajduje się Chateau Chenonbourg, jeden z najładniejszych, najbardziej fotogenicznych i najbardziej przyjaznych dzieciom zamków nad Loarą, które zobaczyliśmy.



Dzieciom bardzo podobało się poszukiwanie monet ukrytych w zamku, chodziły z zestawem: tablet plus słuchawki i kompletnie się nie nudziły. Tym bardziej, że była też polska wersja językowa. Super!



dzień 9

Gdy przeglądałam propozycje zwiedzania zamków nad Loarą, wszystkie te francuskie nazwy chateaux mi się mieszały, tu piękne ogrody, tam psy gończe - co wybrać?! W końcu wybraliśmy Château de Chenonceau


CHATEAU de CHENONCEAU

nasza ocena: 5-
atrakcyjność dla dzieci: 3+



Jeżeli szukacie zameczku nadzwyczaj fotogenicznego koniecznie odwiedźcie Château de Chenonceau. Minusem jest bardzo duża ilość turystów przyjeżdżających tu autokarami, ale cóż, kto nie chciałby zobaczyć takiej perełki wśród zamków nad Loarą.

Dzień 10

MONT SAINT MICHEL

nasza ocena: 5 - ( minus za ilość turystów....)
atrakcyjność dla dzieci: 4 (jest to średnia z 3 Agaty i 5 Piotra, któremu klasztor bardzo się spodobał)



W końcu Normandia! Wieczorem dotarliśmy na camping pod Mont Saint Michel. Niestety pogoda nam nie sprzyjała – na niebie kłębiły się ciemne chmury i tak jak można było przewidywać, początkowo lekki deszczyk zamienił się w niezbyt sympatyczny deszcz, a ścieżki pokryły się kałużami. Szkoda. Padało z przerwami całą noc, co jednak nie przeszkodziło mojemu mężowi w wieczornej wyprawie rowerowej do Mont Saint Michel.

Klasztor i okalające go miasteczko zwiedzaliśmy z dziećmi następnego dnia.




dzień 11

KLIFY ETRETAT

nasza ocena 4+
atrakcyjność dla dzieci:4



Klify naprawdę robią wrażenie na zdjęciach. Wyglądają dziko i groźnie. W rzeczywistości znajdują się w odległości spaceru od miasteczka…. 

Podejście na punkty widokowe na klifach jest łatwe, krótkie i przygotowane dla turystów.

My dotarliśmy na klify około 18-19.00 i chyba wstrzeliliśmy się w turystyczną lukę: wycieczki, które przyjechały tu rano, lub około południa już Etretat zaliczyły, a ci, którzy wybierali się na oglądanie zachodu słońca nad klifami jeszcze nie wyruszyli z miasteczka, tak więc w punktach widokowych była garstka ludzi. Wejście na klify było bezpłatne.(2018) 

dzień 12

ARROMANCHES LES BAINS 
cmentarz w COREVIELLE SUR MER


nasza ocena 5+
atrakcyjność dla starszych dzieci: 5


Szukając w sieci informacji o Normandii, trafiłam na opis kina z ekranem 360 stopni w Arromanches. Postanowiliśmy sprawdzić, o co chodzi z tym ekranem 360 stopni i czy warto jest obejrzeć półgodzinny seans o lądowaniu Aliantów na normandzkich plażach. Powiem krótko – pół godziny minęło mi jak pięć minut.

Myślę, że wszyscy odwiedzający Normandię powinni obejrzeć ten dokument. Jednak ze względu na dźwięk i tematykę, nie jest to odpowiedni film dla małych dzieci.

Odwiedziliśmy też cmentarz w Corevielle sur Mer i Muzeum Overlord.

dzień 13

POINT du HOC



PLAŻA OMAHA





Plaża Omaha... jeżeli znaleźlibyście się na tej plaży nie wiedząc nic o tym, jakie wydarzenia miały tu miejsce kilkadziesiąt lat temu, to pewnie by się wam tu spodobało. 

Drobny piaseczek, którego szerokie łachy odkrywają się podczas odpływów, nadaje się nawet do tego, by zbudować z dziećmi zamek i nie będzie wyglądał on jak zamek z błota. Ciepła woda w Kanale la Manche zachęca do kąpieli i kilkanaście osób rzeczywiście się kąpało.

Ja jednak wciąż miałam przed oczami sceny  z kina w Arromanches i kadry z filmu ,,Saving Private Ryan" z Tomem Hanksem, tak więc leniwe plażowanie na Omaha Beach wydawało mi się niestosowne…tak jak i na pozostałych normandzkich plażach.




dzień 14

HORNFLEUR

nasza ocena: 4+
atrakcyjność dla dzieci: 4

Hornfleur jest urokliwe. Różnokolorowe kamiennice, woda, małe łodzie, kutry, jachty... Nic dziwnego, że Port w Hornfleur upodobali sobie impresjoniści uwieczniając go na wielu obrazach.

Port w Hornfleur przypominał mi trochę Nyhavn w Kopenhadze, bo na nadbrzeżu aż gęsto jest od wszelkiego rodzaju kafejek i  restauracji, królują oczywiście owoce morza. Można wydać fortunę na posiłek w jednej z nich!



W Hornfleur znajdziecie wąskie uliczki, liczne mniejsze i większe restauracje i bardzo klimatyczne sklepiki, kupicie tam normandzkie miody, najwymyślniejsze czekoladki, torciki, makaroniki – i wszystko w tak ładnym wydaniu, że można jeść oczami.



dzień 14

LISIEUX

Można powiedzieć, że we Francji prześladował nas pech odnośnie godzin otwarcia. Przyzwyczajeni do kościołów i katedr otwartych do późna dla wiernych i zwiedzających (tak jest w Polsce) byliśmy zaskoczeni tym, że miejsce pielgrzymek wielu katolików jest zamykane na trzy spusty o 19.00.


Żadnej wieczornej mszy, żadnych koncertów, adoracji itp. Podobnie było w Rouen. Godzina 19.00 i … kościół zamknięty.

dzień 15

ROUEN

nasza ocena: 3
atrakcyjność dla dzieci: 2

Rouen postanowiliśmy zobaczyć głównie ze względu na katedrę uwiecznioną przez Claude Moneta na serii obrazów. Rouen to chyba największe moje rozczarowanie podczas wyjazdu. Miałam wrażenie, że w Rouen panuje chaos architektoniczny. Plac wokół katedry jest brzydki, obok katedry wybudowano nowoczesny biurowiec.


Rouen niestety będzie mi się kojarzyło ze śmieciami na ulicach, napisami na murach zabytków, brudnymi ulicami i ... brzydkim kościołem na centralnym placu, na którym miała miejsce egzekucja Joanny d’Arc.  Oczywiście ów kościół stoi, a raczej leży jak wieloryb wyciągnięty na brzeg, w otoczeniu starych kamiennic...





dzień 16

GIVERNY dom i ogród Claude Moneta

nasza ocena: 5
atrakcyjność dla dzieci: 3

,,Mamoooo, kiedy już w końcu stąd pójdziemy…jak długo jeszcze będziesz robiła zdjęcia tym kwiatkom…yyyyhhhh” No cóż, dzieci, szczególnie nasza córka, nie wykazywały żadnego entuzjazmu na widok nenufarów i mostku, nie mówiąc już o ogrodach i domu słynnego impresjonisty.

Równie dobrze mogłabym ją zabrać do ogródka babci... I na nic się zdały książki o impresjonizmie (wersja specjalnie dla dzieci) z obrazami Moneta i moje zaangażowanie w jej edukację artystyczną. Ahh życie.





Ja natomiast z przyjemnością przechadzałam się po ogrodowych ścieżkach, szczególnie po wrażeniach estetycznych z Rouen. Zobaczyłam TEN pokój, atelier Moneta, i nawet nie narzekałam na tłumy turystów (umiarkowane) i 45 minutową kolejkę do kasy (tylko jednej) Tak nawiasem mówiąc to zastanawiałam się, dlaczego we Francji tak bardzo chcą utrudnić życie zwiedzającym?    

dzień 17 i 18

PARYŻ

nasza ocena: Paryż po prostu trzeba zobaczyć, trudno tu o jednoznaczną ocenę

Zazwyczaj jestem przeciwna pchaniu się do wielkich miast w szczycie sezonu turystycznego, ale… czego się nie robi dla dzieci!

Nie wiem dlaczego, ale dzieciom wydawało się to oczywiste, że skoro jesteśmy we Francji to odwiedzimy Paryż. Agata, nasza 7 letnia córka oświadczyła, że jej marzeniem jest zobaczyć wieżę Eiffla, Piotrek też wcześniej nie był w Paryżu tak więc zacisnęłam zęby i wspólnie z dziećmi dołączyliśmy do tłumów turystów kłębiących się na paryskich ulicach.

Jeżeli chcecie dowiedzieć się jak spędziliśmy nasz dzień w Paryżu i co Wam możemy polecić - odsyłam Was do osobnego wpisu:

Paryż z dziećmi

dzień 19

PARYŻ dzień drugi i ...
początek podróży powrotnej

dzień  20
Ponad 1000 km drogi powrotnej…..ale udało się!

Jeżeli byliście w miejscach wymienionych na naszej liście i macie inne zdanie, lub zupełnie inne wrażenia podzielcie się z nami w komentarzach. 


Copyright © 2016 tu byliśmy , Blogger