Jeżeli wybieracie się z dziećmi w Pieniny koniecznie przeczytajcie ten wpis i skorzystajcie z naszych wskazówek. W październiku ubiegłego roku, korzystając z pięknej pogody, zabraliśmy dzieci (10 i 6 lat) na trzy dni w Pieniny. Pierwszego dnia weszliśmy na Sokolicę. Nasze wrażenia i wskazówki odnośnie wejścia na Sokolicę z dziećmi znajdziecie
TUTAJ. Drugiego dnia wybraliśmy wejście na Wysoką przez Wąwóz Homole. Na poniedziałek zostawiliśmy sobie wejście na platformę widokową na Okrąglicy (szczyt Trzy Korony), nasze wskazówki znajdziecie
TUTAJ.
wskazówka: W słoneczne, jesienne weekendy w Pieninach można się
spodziewać licznych amatorów górskich wędrówek z okolic i nie tylko,
dlatego jeżeli wybieracie się w Pieniny właśnie na weekend przedłużcie urlop o jeden lub dwa dni.
Znajomi, którzy wchodzili w sobotę na Okrąglicę (Trzy Korony) czekali na wejście na
platformę widokową 40 minut! W poniedziałek, gdy my tam się udaliśmy,
nie było żadnej kolejki.
Dzień drugi
Wąwóz Homole, wejście na Wysoką, zejście niebieskim szlakiem do schroniska na Durowce.
czas przejścia szlaku z dziećmi : 6 godzin (w tym 3 dłuższe przerwy i obiad w schronisku)
początek Wąwóz Homole znajduje się niedaleko wsi Jaworki i tam polecamy zacząć wędrówkę, wracając przez schronisko na Durowce robimy pętęlkę i wracamy na parking.
W niedzielę postanowiliśmy wejść na Wysoką przez wąwóz Homole, który jest jedną z pienińskich atrakcji. Wysoka natomiast jest najwyższym szczytem Pienin (1050 m n.p.m.) należącym do Korony Gór Polski. Jeżeli zabieracie dzieci na Wysoką opowiedzcie im o Koronie Gór Polski, najwyższych szczytach w pasmach górskich na terenie Polski.
wskazówka: W pobliżu wejścia do wąwozu znajduje się duży, płatny parking. Rano w niedzielę około 10.00 nie mieliśmy żadnego problemu z zaparkowaniem. Koszt pierwszej godziny postoju to 3zł, każda następna rozpoczęta 2,50zł. (październik 2017)
Wąwóz Homole nie jest długi, z pewnością ma mniej niż 1 kilometr. Na końcu wąwozu dochodzi się do Polany Dubantowskiej. Podobno jest to bardzo ładny wąwóz, piszę podobno, bo na mnie nie zrobił wrażenia. Być może zimą, lub latem prezentuje się piękniej. W połowie października, w pochmurny dzień cały wydawał się szaro brązowy od gliniastej mokrej ziemi i opadłych liści.
O ile strumienie górskie w Tatrach wyglądają pięknie o każdej porze roku, na tle zieleni drzew (fakt, iglastych) i mchów na licznych kamieniach i głazach, o tyle strumień w wąwozie nie wyglądał zbyt ciekawie (znacznie mniej kamieni, więcej opadłych zbutwiałych liści, gliniasta ziemia, błoto, błoto, błoto)
W zasadzie wąwóz przelecieliśmy migiem, może dlatego, że Gusia szła z dwójką dzieci znajomych, a jak wiadomo dzieci zajęte rozmową, czy zabawą, po górach po prostu śmigają. Mnie na pewno liczne metalowe schodki, dosyć szpetne mostki i błoto na ścieżce powodujące ślizganie się motywowały do jak najszybszego pokonania tego odcinka szlaku.
wskazówka: Bardzo prawdopodobne, że jesienią w wąwozie Homole na ścieżce będzie śliskie błoto. Przydadzą się więc dobre buty, tym bardziej, że wąwozem idzie się lekko pod górkę. Ci którzy podchodzili po błocie pod górę wiedzą, że to niezła ekwilibrystyka. Buty najlepiej by były nieprzemakalne, z nieślizgającymi się podeszwami i by łatwo je było potem wyczyścić, bo zapewniam was, że po przechadzce buty będą oblepione błotem. Dla młodszych dzieci polecam zabranie nieprzemakalnych spodni – w razie potknięcia się, czy upadku zupełnie nie będziecie musieli przejmować się mokrym, ubłoconym ubraniem. Dla starszych dzieci proponuję zabrać do auta dodatkowe spodnie do przebrania się po powrocie.
Na końcu wąwozu wychodzi się na Dubantowską Polanę, na której są drewniane stoły i ławy. Wszyscy zatrzymują się tu, by odpocząć, część idzie dalej, a część wraca tą samą trasą w dół do parkingu.
Wskazówka: Tak jak już wspominałam ważną rzeczą, gdy zabieracie dzieci w góry są „punkty na trasie” i historie z nimi związane. W wąwozie Homole takim punktem mogą być Kamienne Księgi. Znajdują się one właśnie na polanie na końcu wąwozu. Dzieci z pewnością będą zaciekawione jak one wyglądają, a gdy opowiecie im legendę od razu będą podchodzić dwa razy szybciej!
Za polaną skierowaliśmy się na szlak na Wysoką. Początkowo jest to łatwe podejście, częściowo lekko pod górę i lasem, ścieżka naturalna, bez ułożonych kamieni, czy poręczy. Potem po równym terenie, z przeprawą przez strumień po kamieniach. Wychodzi się na odsłonięte, pagórkowate szczyty, z których są rozległe, aczkolwiek całkiem zwyczajne, panoramy.
Z pewnością pięknie wyglądają zimą, gdy trzeba przedzierać się przez śnieg, a wokół jest biała cisza. Jesienią podczas naszego wejścia, było jak na typowym, turystycznym szlaku, ludzie podchodzący grupkami, grupka tu grupka tam.. I to właśnie wydaje się być charakterystyczne dla Pienin: szlaki są w sumie łatwe, tak więc popularne wśród wycieczek szkolnych, rodzinnych i innych.
Końcowy odcinek prowadzący na Wysoką może być wyzwaniem dla osób nieprzygotowanych kondycyjnie. Jest stromo i po błocie, w zasadzie bez poręczy, czy ułożonych kamieni, które mogłyby służyć jako stopnie. Przy wchodzeniu, by się nie poślizgnąć trzeba przytrzymywać się korzeni i uważnie stawiać kroki.
Nie wiem jak to się dzieje, ale nasze dzieci takie szlaki lubią najbardziej – takie gdzie musisz się trochę podciągać, powspinać, podeprzeć rękami. Dzieci poleciały na górę z mężem tak szybko, że nawet nie wiem jak sobie na tym odcinku radziły. Faktem jest, że były zmordowane na górze i chwilę odpoczywaliśmy na pniach.
Po zejściu z Wysokiej szlak prowadzi lasem przez jakiś czas, zwężając się i rozszerzając do tego stopnia, że wygląda niemal jak alejka w parku. Ten fragment jest łatwy i taki…spacerowy mimo tego, że są różnice wysokości. Z czasem wychodzi się na bardziej odsłonięty teren, las się przerzedza i ukazują się nam ładne panoramy, z widocznymi w oddali Trzema Koronami.Ten odcinek jest bardzo widokowy, łatwy, a ponieważ są to odsłonięte grzbiety nie ma na szlaku błota. Polecamy szczególnie jesienią gdy kolory są przepiękne. W dole możecie zobaczyć dach schroniska i my właśnie tam się udaliśmy. Zejście do schroniska na Duraszce jest bardzo łatwe i wygodne.
O schronisku nie będę się wypowiadać, bo wpadliśmy tam tylko coś zjeść. Tak więc w październiku 2017 jeżeli coś nadawało się do jedzenia to były to jedynie pierogi z jagodami/borówkami. Pomidorowa, mimo, że porcja solidna, była fatalna. Tak samo gulasz.
wskazówka: zdarzają się schroniska gdzie możecie założyć, że zjecie coś gorącego i pożywnego. W schronisku na Duraszce spotkało nas rozczarowanie, także zabierzcie więcej prowiantu.
Nasza wycieczka zakończyła się na parkingu, gdzie zostawiliśmy auto. Tak więc w 6 godzin zrobiliśmy pętelkę i to było dla nas optymalne rozwiązanie.