Czy są tu jacyś miłośnicy wąwozów? W dzisiejszym wpisie dowiecie się, gdzie jest jeden z najpiękniejszych wąwozów w Austrii, czy przejście całego wąwozu z dziećmi jest wykonalne, oraz czym jest canyoning.
Nasz austriacki road trip rozpoczęliśmy od rozbicia obozowiska, czyli rozłożenia się z naszą campingową przyczepą - nietypowo, bo aż na 5 dni. Zwykle jesteśmy bardziej mobilni, ale też i sytuacja w tym roku jest nietypowa.
Aby zminimalizować ryzyko, postanowiliśmy nie zwiedzać miast, parków rozrywki, czy atrakcji, gdzie zazwyczaj jest sporo turystów. Nie mogliśmy pojechać przed siebie w dowolnym kierunku, do jakiegokolwiek kraju i chcieliśmy się ograniczyć tylko do regionu z "dobrymi" statystykami, jeżeli chodzi o Covid-19.
Dodatkowo po raz pierwszy wyruszyliśmy w większym gronie, z zaprzyjaźnioną rodziną, co miało swoje plusy, ale procesy decyzyjne odnośnie tego ,,co robimy jutro" się trochę komplikowały.
Na camping przyjechaliśmy rano i po szybkim śniadaniu postanowiliśmy przeznaczyć ten dzień na jedną z atrakcji Karyntii - trekking po wąwozie Garnitzenklamm.
Dzień 1
Wąwóz Garnitzenklamm
nasza ocena 5
atrakcyjność dla dzieci: 4
info: wąwóz Garnitzenklamm znajduje się niedaleko małej miejscowości Möderndorf w północnej części Alp Karynckich. Wąwóz ma około 4 i pół kilometra, a przejście całego wąwozu podzielone jest na cztery etapy. Wąwóz otwarty jest dla turystów od maja do września. Zalecana jest szczególna ostrożność po obfitych opadach deszczu.
Garnitzenklamm to podobno jeden z najpiękniejszych wąwozów Karyntii jak i całej Austrii i rzeczywiście mogę to potwierdzić - jest to jeden z ładniejszych wąwozów jakie widziałam.
Dzień zapowiadał się wyjątkowo upalnie, liczyliśmy więc na to, że nad górskim strumieniem pośród drzew będzie rześko i przyjemnie. Zastanawiałam się, po obejrzeniu zdjęć z tego wąwozu, na których widziałam turystów w kaskach i uprzężach wspinaczkowych, czy będziemy potrzebowali specjalnego sprzętu, by przejść wszystkie cztery odcinki, na które podzielony jest wąwóz.
Tym bardziej, że przy kasie u wejścia do wąwozu zauważyłam jeszcze jedno zdjęcie - ludzie na pionowej ściance, a w dole górska rzeka...trochę mnie to zastanowiło.
Bardzo sympatyczna pani sprzedająca bilety zapewniła nas jednak, że uprzęże wspinaczkowe nie będą potrzebne, ale musimy mieć dobre trekkingowe buty.
W wąwozie było zadziwiająco mało ludzi, chociaż była to sobota. Właśnie o takie miejsca nam chodziło. Naprawdę zaczęłam się cieszyć, że przełamałam swoje obawy i wyruszyliśmy całą rodziną nawet w tak trudnych do podróżowania czasach.
Szlak wąwozem jest naprawdę urokliwy. Wyznaczona trasa prowadzi w górę, przez las, przechodzi się ładnie wkomponowanymi w krajobraz drewnianymi mostkami, czasem trzeba na nie się wspiąć po krótkiej drabince - nie jest to więc wąwóz na rodzinny spacerek z wózkiem, ale małe nóżki jak najbardziej mogą sobie tutaj powędrować.
Musicie jednak pamiętać o tym, że szczególnie od drugiego etapu małym dzieciom może być trudniej. Zaczynają się przejścia wzdłuż skalnych półek, co prawda nie bardzo wysoko nad strumieniem, ale raczej nie można mieć lęku wysokości. Na bardziej śliskich fragmentach wzdłuż przejścia zamontowane są metalowe liny ubezpieczające. Na szlaku też zdarza się, że wspinamy się lekko pod górę po kamieniach. Kilka przykładów ze szlaku zobaczycie poniżej na zdjęciach:
wskazówka: przy wejściu do wąwozu jest mały, bezpłatny parking pod drzewami, a przy nim kasa. Wejście do wąwozu to 5,30 euro od osoby dorosłej i 2 euro dzieci.
Dużym plusem jest to, że szlak wytyczony przez wąwóz, co jakiś czas przebiega nad brzegiem strumienia. Gdy mali wędrowcy się zmęczą, możecie sobie odpocząć nad strumieniem, a dzieci będą przeszczęśliwe, bo jak wiadomo maluchy uwielbiają wodę i kamyki. Nawet jeżeli ta woda jest bardzo zimna.
Widziałam też ludzi opalających się na kamieniach nad strumieniem, czy odpoczywających dłużej w niektórych miejscach.
wskazówka: w Garnitzenklamm jeżeli chodzi o przekąski, czy napoje, musicie liczyć na siebie. W wąwozie nie ma toalet, czy punktów gastronomicznych.
Garnitzenklamm zadziwi was swoimi wodospadami, z których najwyższy ma 17 metrów, uroczymi zatoczkami i ciekawymi formacjami z naniesionych przez strumień Garnitzenbach kamieni.
Trekking przez wąwóz jest łatwy, można powiedzieć relaksujący, chociaż byłam zdziwiona, że wcale nie czuć było chłodu, który zwykle bije od górskich strumieni w wąwozach. Także w bardzo gorący dzień waszą nadzieją na ochłodę może być tylko zimny, górski strumień, bo powietrze to raczej rześkie nie będzie.
ciekawostka: Garnitzenklamm jest też dobrą miejscówką dla wielbicieli canyoningu. Jest to mało popularny u nas sport, raczej ekstremalny, w którym pokonuje się górskie wąwozy o własnych siłach. Poruszamy się z w dół górskiej rzeki, oczywiście bez pontonów, skaczemy do wodospadów, pokonujemy jaskinie, ciasne przesmyki, jeżeli po drodze takie są, i używamy sprzętu do wspinaczki, jeżeli na danym fragmencie jest to konieczne. Jak dla mnie - brzmi ekstremalnie :) Poniżej na zdjęciu możecie zobaczyć jak fantastycznie woda drąży skałę...
Ale uwaga: pamiętajcie, że trzy godziny to przejście w jedną stronę, później czeka was powrót.
Po zakończeniu każdego etapu zobaczycie znacznik z wyraźnie napisaną informacją, że zaczynacie etap kolejny. Uwielbiam tę austriacką precyzję!
I po przejściu każdego etapu możecie zrezygnować i zawrócić.
Można też wrócić trasą alternatywną - szlakiem przez las.
Wszystko zobaczycie na mapkach, które dostaniecie po zakupie biletów.
wskazówka:
Jeżeli zrezygnujecie po etapie II cała wycieczka z powrotem lasem zajmie wam około 3 godzin
Jeżeli zrezygnujecie po etapie III będą to około 4 godziny.
Jeżeli pokonacie cały wąwóz cała wycieczka z powrotem szlakiem 310 zajmie wam około 5 godzin
A jeżeli nie będziecie mieli dość, możecie po pokonaniu etapu IV podejść pod górę do któregoś z okolicznych Almów. info znajdziecie na oficjalnej stronie Garnitzenklamm tutaj:
My przeszliśmy z dziećmi trzy etapy i wróciliśmy ścieżką prowadzącą lasem i szlakiem nr 410.
Nasze dzieciaki po trzech etapach miały już dość, tym bardziej, że kończył nam się prowiant i woda (no małe moje zdziwienie :) apetyt im bardzo dopisywał)
Czwarty, końcowy etap pokonali tylko niezmordowani ojcowie, a my z dziećmi wróciłyśmy lasem podziwiając widoczki i ciesząc się letnim popołudniem na szlaku.
Nam cała wycieczka z dziećmi, z których najmłodsza była nasza 9-letnia Agatka, z powrotem szlakiem przez las zajęła około 6 godzin, a przeszliśmy około 11 km.
Nie powiem, dzieciaki były zmęczone, bo to był nasz pierwszy, dłuższy trekking po tylu miesiącach po przymusowym zamknięciu w domach z powodu pandemii, ale było warto!
W następnym wpisie-relacji z naszego road tripu dowiecie się, w którym górskim jeziorze w Austrii możecie liczyć na to, że woda będzie nie tylko krystalicznie czysta, ale też i ciepła, a pizza za rogiem smaczna, oraz dowiecie się dlaczego na górskich ścieżkach w Austrii jest tylu emerytów :)
Doskonałe źródło aktualnych informacji o Garnitzenklamm
I na koniec taka dygresja. Ja to dociekliwa jestem, szczególnie jeżeli chodzi o języki obce.
Nie znam niemieckiego, ale moje oko językowca zauważyło, że nazwy geograficzne po niemiecku często są zlepkiem, w którym druga część wyrazu to określenie geograficzne np "tal" to dolina, "see" - jezioro, byłam bardzo ciekawa, czy "klamm" to wąwóz, oraz czym jest słowo garnitzen.
Okazało się, że miałam rację - Garnitzenklamm to nic innego "garnirunek" czyli jarzynki, czy zielenina, którą potrawa jest ozdobiona i "klamm" - to "wąwóz". Czyli po prostu garnirowany wąwóz, lub mniej dosłownie Zdobny Wąwóz, czy jakoś tak :D
Do następnego poczytania!